“Nowinką jest pasaż przebity w parterze budynku – wspólny pomysłAllana Starskiego i Henryka Łaguny.
Wsparty na dwóch szpalerach filarów wewnątrz ma czarno-białą posadzkę z drobnych kafelków *
Po obu stronach pasażu zamontowano wielkie drewniane witryny z jasnego dębu o kunsztownych snycerskich wykończeniach.
Allan Starski mówi o tym pasażu tak:
– Ważne dla mnie było, żeby wewnętrzny dziedziniec otworzyć dla warszawiaków, dla turystów, żeby to nie był kolejny prywatny, zamknięty budynek. Jego stylistyka to cytat z dobrego polskiego wykonawstwa sprzed lat. Czarno-biała posadzka* współgra z drewnianymi witrynami po bokach, zaprojektowanymi przez mojego współpracownika, architekta Marka Kukawskiego”.
Dwustuletni budynek wzbogacił się o nową oficynę i klimatyczny dziedziniec. Nowe części stylizowane są na zabytkowe. To dzieło wybitnego scenografa Allana Starskiego. Kończy się jedna z najbardziej niezwykłych inwestycji w Warszawie – przebudowa i rozbudowa dawnego Hotelu Saskiego przy placu Bankowym.
Praga. Londyn. A może Łódź? Wchodząc na dziedziniec zmodernizowanego dawnego Hotelu Saskiego, można się poczuć, jakby przez tunel czasoprzestrzenny wylądowało się w jakimś zupełnie innym mieście, w zupełnie innym czasie. Takich podwórek nie ma w Warszawie. Wybrukowane granitową kostką, z jednej strony osłonięte neorenesansową fasadą dawnego hotelu, a z drugiej – budynkiem o surowejceglanej elewacji, z metalowymi schodami ewakuacyjnymi niby ukrytymi w rogu podwórka, ale rzucającymi się w oczy jak pieprzyk na twarzy Marilyn Monroe. Wszystko do siebie pasuje, nawet elektryczne latarnie stylizowane na gazowe wyglądają, jakby stały tu od czasów Sokratesa Starynkiewicza.
Ale wszystko jest zupełnie nowe. Bruk został położony kilka miesięcy temu na stropie dwukondygnacyjnego podziemnego parkingu. W miejscu oficyny na tyłach hotelu jeszcze rok temu ziała pustka.
– Chyba żaden architekt by tego dziedzińca nie potrafił tak zaprojektować. Uważałby, że to stylizacja zbyt dosłowna – mówi Michał Borowski, prezes spółki Plac Bankowy 1, która jest inwestorem przebudowy i rozbudowy hotelu Saskiego.
Konserwator pełen obaw
I dlatego dziedziniec i elewacje nowej oficyny zaprojektował Allan Starski, wybitny polski scenograf filmowy, laureat Oscara za dekoracje do „Listy Schindlera”. Przyznaje, że jedną z motywacji, jaką się kierował, przyjmując zlecenie, było to, że wreszcie weźmie udział w budowie czegoś trwałego, a nie demontowanego zaraz po zakończeniu zdjęć.
– Projektowałem dziedziniec tak samo, jak pracuję nad scenografią. To nie jest kopia jakiegoś konkretnego miejsca. Wykorzystałem różne elementy znane z architektury, starając się, by powstał spójny, choć eklektyczny obraz. Nie jest to zresztą wyjątek w Warszawie, architektura korzysta z cytatów – przekonuje, przypominając, że przy Foksal stoi pałacyk nawiązujący do architektury angielskiej, a pałace przy Trakcie Królewskim to zapożyczenia z architektury francuskiej.
Starski starał się wzbudzić skojarzenia połączeniarezydencji pałacowej z fabryką. – Inwestor chciał mieć takie nawiązanie. Nowa część, w której – mam nadzieję – znajdą się restauracje i kawiarnie, ma budzić skojarzenie z budynkiem o pierwotnie przemysłowym charakterze. Bardzo zależało mi na tym, żeby ta dobudowana część nie raziła surowością i świeżością, nie kontrastowała z odnowionym oryginalnym budynkiem. Dlatego elewacja tego „fabrycznego” budynku została obłożona cegłami w trzech odcieniach, a całość zaimpregnowana pokostem – opowiada. „Pofabryczna” oficyna ma ogromne okna, jak budynki przemysłowe w Żyrardowie czy Manchesterze. – Napracowaliśmy się nad aluminiowymi profilami, w których umieszczono przeszklenia. Zależało nam na tym, żeby były jak najcieńsze, żeby elewacja była jak najlżejsza. Dlatego to specjalny model wzmacniany naprężonymi strunami – opowiada Michał Borowski.
Ten sposób płynnego połączenia nowej architektury ze starą jest w Warszawie rzadkością. Stołeczny konserwator zabytków od lat konsekwentnie domagał się, by stawiać grubą kreskę pomiędzy tym, co oryginalne, a tym, co dobudowane. Dlatego na przykład przerobiona na biurowiec kamienica Lipińskiego na rogu Emilii Plater i Alej Jerozolimskich ma pieczołowicie odnowioną elewację ze sztukateriami, ale nadbudowane ostatnie piętro jest wycofane od lica budynku, pomalowane na ciemnografitowo i kanciaste jak pudełko zapałek. W podobny sposób remontowana jest siedziba Naczelnego Sądu Administracyjnego – piękna kamienica z początku XX wieku zwieńczona została kanciastym szklanym pudełkiem.
– Miałam dużo oporów. Zgodziłam się z bólem i niepewnością – przyznaje Ewa Nekanda-Trepka, była stołeczna konserwator zabytków. – To kostium scenograficzny, żonglowanie motywami architektonicznymi nie tylko spoza Polski, ale nawet spoza Europy. Właścicielowi budynku udało się mnie przekonać, że to takie mrugnięcie okiem. Zaważyło to, że ten stylizowany nowy budynek to oficyna schowana za oryginalnym budynkiem. Były pomysły, żeby budynek hotelu także podrasować, i na to powiedziałam stanowcze „nie” – zaznacza.
Bogata historia
Ten oryginalny budynek hotelu ma prawie 200 lat. Powstał w latach 1826-28 na miejscu oficyny pałacu Bielińskich, która została podwyższona i wyposażona w nową fasadę od strony placu Bankowego. Uważa się, że autorem przebudowy był słynny włoski architekt Antonio Corazzi, który w Warszawie zaprojektował m.in. Pałac Staszica, Teatr Wielki i Pałac Komisji Rządowej Przychodu i Skarbu, czyli obecną siedzibę prezydenta miasta.
Pierwotnie dzisiejszy hotel był kamienicą należącą do Barbary Kosseckiej. W połowie XIX wieku przeszła w ręce finansisty Jakuba Janascha, do którego należał sąsiedni parterowy półokrągły sklep na rogu placu Bankowego i dzisiejszej Marszałkowskiej. Oba budynki zostały poważnie zniszczone podczas wojny (m.in. spłonęły drewniane stropy), a po wojnie połączone i rozbudowane. Urządzono w nich hotel, początkowo wojskowy. Marta Leśniakowska, autorka książki „Architektura w Warszawie”, nazywa nawet hotel Saski „neorenesansowym pseudo-zabytkiem”, ale obrońcy zabytków przeciwko takiemu określeniu protestują, wskazując, że oryginalne mury fasady z wystrojem przetrwały wojnę.
Hotel należał do przedsiębiorstwa Hotele Warszawskie Syrena. Nie były to luksusy – w połowie lat dziewięćdziesiątych tylko kilka ze stu sześciu pokoi było wyposażonych w łazienki. W 1997 r. ówczesne władze Warszawy sprzedały przedsiębiorstwo austriackiej firmie powiązanej z koncernem Strabag. Transakcji towarzyszyło wiele kontrowersji. Ale prawdziwa afera wybuchła po tym, jak w 2004 r. hotel odkupił restaurator Artur Jarczyński, który na parterze budynku prowadził restauracje U Fiszera i Der Elefant. Zapowiedział radykalną przebudowę budynku. Miały z niego ocaleć tylko zewnętrzne ściany – choć i to nie było pewne. Cały środek miał być wyburzony, a budynek – nadbudowany o dodatkowe piętro i użytkowe poddasze. Zabytkowy hotel de facto przestałby istnieć.
Mimo protestów plany wyburzenia gmachu zaakceptował w 2002 r. ówczesny wojewódzki konserwator zabytków Ryszard Głowacz, a po nim władze Śródmieścia. Ale inwestycja utknęła na prawie dekadę. Przez prawie cały ten czas dawny hotel schowany był za gigantycznym banerem reklamowym. – To był zły projekt. Nieekonomiczny. Zrobiliśmy nowy. Pozostawiamy elewacje, mury, stropy, klatki schodowe. Wszystko to jest w dobrym stanie – mówił „Gazecie” Michał Borowski latem ubiegłego roku, w chwili rozpoczęcia przebudowy.
Biurowiec z rodowodem
Nowy projekt przebudowy przygotował Henryk Łaguna z pracowni MAAS. Hotel od frontu został tylko trochę podwyższony w wyniku adaptacji strychu na cele użytkowe („Podczas prac wygarnęliśmy całe stosy ptasich odchodów – wspomina Borowski). Strych ponadto wyposażony został w mansardy. Od strony podwórka pojawiła się dodatkowa kondygnacja techniczna, skrywająca m.in. instalacje klimatyzacyjne i wentylację. Z zewnątrz praktycznie jej nie widać. Budynek został wyposażony we wszystkie instalacje wymagane w nowoczesnych biurowcach. Ale najpierw został wypatroszony do surowej cegły. – Wyciągnęliśmy ze ścian całe setki metrów kabli wyglądających jak telefoniczne. Dziwne, bo w pokojach nie było telefonów – zastanawia się Michał Borowski.
Elewacje budynku zostały pieczołowicie odrestaurowane. – A przed nim, od strony pl. Bankowego, zrobiliśmy de facto nowy plac – chwali się Michał Borowski. Przypomina połamany chodnik, na który wchodziło się po koślawych stopniach. Dziś w tym miejscu jest płaska wybrukowana nawierzchnia.
Nowinką jest pasaż przebity w parterze budynku – wspólny pomysł Allana Starskiego i Henryka Łaguny. Wsparty na dwóch szpalerach filarów wewnątrz ma czarno-białą posadzkę z drobnych kafelków. Po obu stronach pasażu zamontowano wielkie drewniane witryny z jasnego dębu o kunsztownych snycerskich wykończeniach. Allan Starski mówi o tym pasażu tak: – Ważne dla mnie było, żebywewnętrzny dziedziniec otworzyć dla warszawiaków,dla turystów, żeby to nie był kolejny prywatny, zamknięty budynek. Jego stylistyka to cytat z dobrego polskiego wykonawstwa sprzed lat. Czarno-biała posadzka współgra z drewnianymi witrynami po bokach, zaprojektowanymi przez mojego współpracownika, architekta Marka Kukawskiego. Jakość wykonania tych witryn bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Cieszę się, że ciągle istnieje dobre polskie rzemiosło. Jeżeli mówi pan, że całość wygląda, jakby była tam od zawsze, to bardzo się cieszę – właśnie o to chodziło.
Dziedziniec będzie ogólnodostępny. W ciągu dnia rozstawiane będą na nim ogródki restauracji. Tylko na noc będzie zamykany bramami z kutej kraty.
Zmodernizowany Hotel Saski zmieni funkcję na biurową, a nazwę – na Plac Bankowy 1. To kolejny powstały w ostatnich latach w Warszawie budynek biurowy „z rodowodem” – biura urządzono m.in. we wspomnianej wcześniej stuletniej kamienicy Lipińskiego przy Alejach Jerozolimskich, dawnej siedzibie bierutowskiego Prezydium Rządu przy ul. Wspólnej czy w Pałacu Młodziejowskiego przy Miodowej. Budynki olśniewają, ale często mają kłopoty ze znalezieniem najemców. Nie inaczej jest z wyremontowanym budynkiem dawnego hotelu. Zaoferuje3,8 tys. m kw. biur, do tego usługowy parter. Jedynym najemcą jest na razie jeden z banków, który uruchomi swój oddział w narożniku Elektoralnej i Przechodniej.
Być może zainteresowanych przybędzie po środowej gali rozdania nagród „Życie w architekturze”, której patronuje prezydent RP Bronisław Komorowski. W budynku do ostatniej chwili trwały gorączkowe przygotowania do imprezy, bo biurowiec nie jest jeszcze ukończony. Do użytku ma zostać oddany w styczniu.
Źródło: http://warszawa.gazeta.pl
Autor tekstu: Michał Wojtczuk